
|

|
2006-10-28
PRZEPUKLINA - alternatywa dla operacji?
|
Krzysztof Lubecki specjalista chirurg
|
|
|
A to ciekawe! Czy jest
możliwe nieoperacyjne leczenie przepukliny? Jak dotąd o takim
leczeniu nie słyszałem…
I rzeczywiście nie mógł
Pan słyszeć! Od razu przyznam się, iż ta „alternatywa
dla operacji” to moja „prowokacja” i zarazem próba zwrócenia uwagi na fakt,
iż nie ma obecnie żadnej skutecznej metody nieoperacyjnego
leczenia przepukliny. Wśród wielu schorzeń leczonych przez
chirurgów przepuklina jest klasycznym przykładem sytuacji, w której
jedynym leczeniem jest operacja!! Ponieważ wielokrotnie
informowałem o nowościach w nieoperacyjnym leczeniu różnych
chorób, które dotychczas tradycyjnie były domeną chirurgów (na
przykład choroby hemoroidalnej czy żylaków kończyn) –
miałem nadzieję, iż te słowa zwrócą uwagę
naszych czytelników i pacjentów.
Zatem żadnej nadziei na uniknięcie operacji przepukliny?
Niestety żadnej, i to jak sądzę w ciągu
najbliższych kilkudziesięciu lat! Wydaje się nawet, iż
leczenie przepuklin będzie domeną chirurgów w wiele lat po tym,
gdy leczenie operacyjne innych schorzeń odejdzie już do historii
medycyny! Stąd też wśród herniologów (przyp.red. – chirurgów
specjalizujących się w operowaniu przepuklin) trwają
ciągłe dyskusje na temat najlepszych metod ich operowania.
Czy jest tu jakiś postęp w leczeniu? Czy ostatnie lata
przyniosły jakieś nowości?
Oczywiście – jest olbrzymi postęp, nowe metody leczenia są
coraz skuteczniejsze, nowości jest całe mnóstwo, trudno
wręcz o ich selekcję i wybranie tych, które są najlepsze.
Postęp w medycynie chodzi jednak czasami krętymi
ścieżkami, a czasami metody uważane za „rewolucyjne”
okazują się ”ślepą uliczką w rozwoju”. Tak było
po części z laparoskopowym operowaniem przepuklin, które wydawało
się doskonałą metodą. Laparoskopia objawiła
się jako jeden z elementów „chirurgii mało inwazyjnej”. Tymczasem
po okresie fascynacji tą metodą przyszło swego rodzaju
„otrzeźwienie”. Dzisiaj uważa się, iż operacje
laparoskopowe mają swoje miejsce w chirurgii przepuklin, ale wskazania
do ich zastosowania są ograniczone. Tą metodę zaleca
się między innymi do operacji przepuklin wielokrotnie
nawracających i (niekiedy) obustronnych. Cały czas mówimy
oczywiście o przepuklinach pachwinowych – które są najczęstszym
rodzajem przepuklin. Natomiast operacje „klasyczne” – a więc
związane z normalnym „nacięciem” skóry w pachwinie – okazały
się być znacznie mniej inwazyjne niż laparoskopowe. A to
głównie dlatego, iż w operacjach laparoskopowych stosowane jest
zawsze znieczulenie ogólne ze zwiotczeniem powłok brzusznych, podczas
gdy w operacjach klasycznych zdecydowana większość zabiegów
można wykonać w znieczuleniu miejscowym. O nowych metodach w
leczeniu przepuklin pisaliśmy już wielokrotnie na łamach
„Zdrowia i Urody”.
A co z siatkami?
Były i są olbrzymim postępem w leczeniu przepuklin! Inne
jednak jest ich znaczenie w przepuklinach brzusznych, zwłaszcza tych
olbrzymich, gdzie są jedyną szansą dla pacjenta, a inna w
przepuklinach pachwinowych. Sam pomysł wprowadzenia swego rodzaju
„łatki” w miejsce osłabionych powłok brzusznych nie jest
nowy i sięga jeszcze dziewiętnastego wieku. Dopiero jednak
nowoczesne materiały syntetyczne pozwoliły w latach
osiemdziesiątych XX wieku na bezpieczne i skuteczne leczenie. Obecnie różnego
rodzaju metody „siatkowe” (Lichtensteina, Rutkova, Trabucco i in.)
dominują w operacjach przepuklin pachwinowych. Ich zastosowanie
zmniejszyło odsetek nawrotów z dotychczasowych 20 % do poniżej
5%,a w czołowych ośrodkach do poniżej 1%.
Prof. Mohan Desarda (z lewej) i
Krzysztof Lubecki na zjeżdzie Polskiego Klubu Przepuklinowego w
Bydgoszczy X.2005
I tutaj pojawiło się malutkie ale…
Zgadza się – bo dzisiaj, gdy wiemy ze odsetek nawrotów przepukliny
może być niski – od idealnej metody operacyjnej chcemy już
czegoś więcej… a okazuje się że klasyczne siatki
polipropylenowe, choć na ogół dobrze tolerowane – dają z czasem
uczucie sztywności w pachwinie, czy przewlekłe pobolewania itd.
Poza ty inaczej odnosimy się do wszczepienia siatki, jako swego
rodzaju „ciała obcego” u osoby w podeszłym wieku, a inaczej u
powiedzmy dwudziestolatka! Stąd wprowadzenie tzw. siatek lekkich czy
też częściowo wchłanianych (rozpuszczalnych).
Pisał Pan kiedyś o metodzie Desardy…
Tak – bodajże dwa lata i rok temu. O tym nazwisku moim zdaniem
będzie jeszcze głośno w środowisku chirurgów – a to
dlatego, iż ten skromny Hindus stworzył metodę
operacyjną, która jest równie skuteczna jak metody „siatkowe”,
jednakże nie wymaga użycia siatki! Jak dotąd – a metoda
coraz szerzej jest stosowana na świecie od pięciu lat, w Polsce
zaś od trzech lat – nie zaobserwowano ANI JEDNEGO PRZYPADKU NAWROTU
PRZEPUKLINY przy jej zastosowaniu.
Zatem zmierzch siatek?
Nie sądzę – trwają nadal (także w Polsce) duże,
randomizowane badania porównujące te metody, poza tym tak jak
wielokrotnie pisałem – metodę operacji należy
dostosować do pacjenta – a nie pacjenta do metody. Herniolog powinien
znać wszystkie obecnie stosowane metody operacyjne, a biegle
posługiwać się przynajmniej 3 - 5 spośród nich.
Lubię metodę Desardy, Jest ona według mnie logiczna,
estetyczna, niedroga i wględnie łatwa do wykonania w znieczuleniu
miejscowym – na dziś spełnia kryteria metody „idealnej”. Nadal
jednak stosuję czasami inne metody operowania, w tym metody
„siatkowe”.
Poznał Pan osobiście Profesora Desardę?
W zeszłym roku mieliśmy niewątpliwy zaszczyt
gościć Profesora na kongresie Polskiego Klubu Przepuklinowego w
Bydgoszczy, obserwowaliśmy jak operuje…
I co?
To przemiły człowiek, jednocześnie na tyle uparty – aby
propagować swoją metodę. Z naszej strony bez kompleksów –
oczywiście to Desarda wynalazł swoją rewelacyjną
metodę – ale my operujemy nią bardzo dobrze, co przyznał sam
Profesor.
Dziękuję
za wywiad.
|